List polskiego naukowca z pokładu lodołamacza o topniejących lodach Arktyki

13 01 2009

0601

Droga Redakcjo

Dzięki łączności satelitarnej przeczytałem kilka dni temu na stronach internetowych „Gazety Wyborczej” artykuł o topniejących lodach Arktyki („Gazeta” z 03.07.2008). Tak się składa, że jestem na pokładzie kanadyjskiego lodołamacza CCGS „Louis S. St-Laurent”, tego samego którego zdjęcie zostało dodane do artykułu. Na pokładzie poczciwego „Louisa” nie jestem przypadkowo, ale w ramach Międzynarodowego Roku Polarnego prowadzę badania prądów morskich Archipelagu i Basenu Kanadyjskiego. Jestem oceanografem fizycznym, na stałe pracującym w Instytucie Oceanologii PAN w Sopocie (iopan.gda.pl).

Postanowiłem napisać ten list, by czytelnicy „Wyborczej” (do których sam należę od zawsze) mogli ocenić, co się dzieje z lodami Arktyki, klimatem tych rejonów i jaki to ma związek z klimatem w skali globalnej, a szczególnie z globalnym ociepleniem. Tym bardziej że od czterech dni brniemy przez opisane w artykule Przejście Północno-Zachodnie, z Resolute do Cambridge Bay. W metrowej grubości lodzie robimy mniej niż 100 mil na dobę, spalając każdego dnia 80 ton paliwa wartego 100 tys. dol.

A więc co się dzieje z arktycznym lodem?

Rok 2007 był dramatyczny. Letnia pokrywa lodu w Arktyce skurczyła się do niespotykanych dotąd rozmiarów, anomalia (odchylenie od średniej) wyniosła ponad 1,6 mln km kw.! To katastrofa nigdy dotąd nieobserwowana. Ale to jeszcze nie koniec świata. Najciekawsze, że nikt nie mógł precyzyjnie ustalić przyczyn tego stanu rzeczy. Powiedzenie, że to sprawa globalnego ocieplenia, to banalne upraszczanie. Sam jestem zwolennikiem teorii ocieplenia, bowiem od lat obserwujemy je w Arktyce, ale zwolennikiem sceptycznym, nierobiącym z tego religii, wiary objawionej i bezdyskusyjnej.

Zwłaszcza że w przypadku lodu wygląda na to, że ocieplenie ma tu niewiele wspólnego z sytuacją w roku 2007, a jeśli ma, to w sposób pośredni, dość trudny w tej chwili do oszacowania.

Od lat obserwuje się ubytek letniej pokrywy lodowej. Zimą odbudowuje się ona, ale jest coraz cieńsza i następnego roku mocniej topnieje. To sprawa ocieplenia. Jednak gruby lód wieloletni nie zdąży stopnieć w czasie krótkiego lata. Ubywa go głównie wskutek wypychania z Oceanu Arktycznego przez Cieśninę Frama. Dalej lód płynie wzdłuż wschodniej Grenlandii i dopiero tam topnieje. I właśnie nie ocieplenie klimatu, ale wiatr był główną przyczyną dramatycznego ubytku lodu w roku 2007. Cyrkulacja atmosferyczna i oceaniczna była tak specyficzna, że spowodowała dwukrotnie szybszy niż zazwyczaj dryf lodu. Dołożyło się do tego zwiększenie ilości ciepła niesionego przez oceany, zwłaszcza od strony Cieśniny Beringa. Ale to już dłuższa historia.

Ze swojej strony uważam, że obecny rok będzie krytyczny i da odpowiedź (a w każdym razie zbliży nas do niej), co dalej z lodem arktycznym. Zimą lód odbudował się bardzo ładnie (co właśnie odczuwamy na „Louisie”), ale jest to lód jednoroczny, zazwyczaj topniejący pod koniec lata. W tym roku Basen Kanadyjski jest już w połowie wolny od lodu. Odpowiedź na pytanie, czy część lodu jednorocznego przetrwa lato i da początek odbudowie pokrywy, czy też proces zaniku lodu będzie się pogłębiał, będziemy znali jesienią. A zanik lodu w Oceanie Arktycznym może rzeczywiście przynieść trudne do oceny skutki klimatyczne.

Pozdrawiam z pokładu „Louisa”.

Waldemar Walczowski

16 lipca 2008
CCGS „Louis S. St-Laurent”
Archipelag Kanadyjski

źródło: gazeta.pl


Działania

Information

Jedna odpowiedź

22 08 2009

Dodaj komentarz